6 marca 2012

Walka z ograniczeniami

Obserwując otoczenie zauważyłem dwa typy osobowości i dwa typy reakcji. Weźmy sobie znane wszystkim ostatnie wydarzenie: katastrofa pociągów.  Są ludzie, którzy usłyszeli o tym, współczują tym ludziom i tyle. Są też ludzie, którzy po usłyszeniu tej informacji boją się jeździć pociągiem, mają zjebany humor, cały czas zadręczają się tymi myślami mimo, że ich to nie dotyczy. Po co to piszę?

Bo do niedawna taki byłem. Miałem słabą psychikę. Wszystko dookoła mnie poruszało, przejmowałem się takimi katastrofami, bo zaraz odnosiłem to do swojego życia. Coś w stylu ' a co jak ja będę musiał jechać pociągiem/autobusem i będzie wypadek? zabiję się przecież..' 
Każdą taką sytuacje przeżywałem i bałem się potem np. wypadku.
Jeżeli ktoś tak nie ma, to wydaję mu się pewnie dziwne to co ja piszę. Jak jakaś choroba psychiczna. Z tego co czytałem dużo ludzi tak ma i nie jest to zbyt fajne.


Jakiś czas temu postanowiłem to zmienić. Przecież gdyby każdy tak przejmował się wszystkim co może się wydarzyć, to nie byłoby sensu wychodzić z domu. Wyjdę na ulice i rozwali mnie samochód, pójdę na rower to odpadnie mi koło albo rozjedzie mnie samochód, pojadę pociągiem, to będzie katastrofa, polecę samolotem to spadniemy albo zaatakują terroryści, będę chciał pojechać metrem, to wybuchnie bomba, skoczę ze spadochronem, to się nie otworzy..  
Chore. Sądzę, że jeśli nic nie zacznie się robić z takim podejście, to łatwo jest nabawić się jakiejś choroby psychicznej.


Pomyślałem, ze to bez sensu. Wszystko jest ryzykowne i nie ma sensu się tym przejmować. W każdej chwili można wyjść z domu i z jakiegoś powodu umrzeć, mieć wypadek. I dlatego teraz mam to w dupie. Jeśli tylko będę miał szansę, to polecę samolotem, bez żadnych chorych schiz, że spadnę, nie mówiąc już o lęku przed pociągami, co z pewnością obudzi się teraz u wielu ludzi ( ale pewnie znając system, to teraz koleje będą jeszcze bezpieczniejsze, a w PKP będzie szereg zmian wywołanych tym wypadkiem). Jaki sens ma życie, kiedy wiecznie będe się o nie bał. Przy odrobinie szczęścia może i uda mi się przeżyć je bezpiecznie,ale nie zrobię nic ciekawego. Bo zazwyczaj to, co ciekawe wymaga ryzyka. 
Wiadome, nie zrobiłem tego tak po prostu. Czasami dalej się boję. Nie jest łatwo walczyć z takimi lękami. Mimo to jest zdecydowanie lepiej! 


Napisałem to po to, bo uważam, że nie ma sensu tracić życia na lęki. Trzeba przynajmniej próbować z nimi walczyć. Jak nie zaczniemy z nimi walczyć to one się będą nasilały w taki sam sposób jak stereotypy ( raz w niego uwierzysz, a potem się tylko w Tobie nasila).
Przykład? Moja mama już od najmłodszych lat uważała, że samochody to coś strasznego. W efekcie przez praktycznie pół życia bała się zrobić prawo jazdy, mimo,że często było to jej potrzebne.  Na szczęście kilka lat temu przełamała się i zdała! to przełamanie kosztowało ją bardzo wiele, ale udało się. To mnie motywuje do zwalczania tych chorych lęków.


Może się mylę, ale mam wrażenie, że tak to działa. 


Macie jakieś lęki, rzeczy których uważacie, że nigdy nie zrobicie, a może jest odwrotnie i macie jakieś zaskakujące plany? ;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz