25 listopada 2012

Chciałem posłuchać sobie muzyki / techlife

No bez jaj. Był piątek. Planów za bardzo nie miałem, bo ostatnio stałem się jakiś taki bardziej aspołeczny. Siedziałem w domu, chciałem posłuchać muzyki.
Jako, że na dysku same starocie z przed roku, aby posłuchać nowości włączam Youtube.
Ładowanie. Znowu ładowanie. Jest.
Moja radość zniknęła, kiedy po kliknięciu w okno wyszukiwarki znowu nastąpiło ładowanie. Ładowanie sam nie wiem czego.
Kiedy po 10 minutach udało mi się włączyć to, co chciałem, teledysk jakości 240p ( o lepszej, to można sobie pomarzyć) zacinał się średnio co kilka sekund.
Nie muszę chyba wyjaśniać, że mój komputer jest bardzo słaby. No niestety, do pierwszego miliona jeszcze trochę mi brakuję, póki co zadowalam się procesorem 1,67Ghz, 1 GB RAM i grafiką z innej epoki - Nvidia MX440. Do tego dochodzi jeszcze monitor z magicznym paskiem, o którym pisałem TU spory kawałek czasu temu. Aktualnie pasek ma kolegę, więc są już dwa.
Chęć posłuchania muzyki nie odeszła, więc postanowiłem podjąć pewne działania,aby wreszcie w spokoju odpocząć.

Do tej pory wszystko było ok, więc pewnie trzeba jeszcze raz zainstalować system.
Skopiowałem co trzeba, ale nie było tego dużo, bo jako ogarnięty przedstawiciel gatunku, wszystkie ważne pliki trzymam na innych partycjach niż systemowa.
Trzeba było jeszcze znaleźć system.
Znalazłem. MX 7F - pod tą tajemnicza nazwą kryje się chyba najlepsza modyfikacja XP jaka powstała. Jest szybka, ma usunięte zbędne pierdoły no i ma lansiarski wygląd Visty . Jest fajnie.

Instalacja trwała około 30 minut. W tym czasie zrobiłem sobie dobre kanapki i posprzątałem w klatce mojemu domowemu zwierzakowi.


Śpi. Świnka jest już stara (i gruba), więc sporo śpi. Jest ze mną już 7 lat, więc stanowi dużą część mojego dzieciństwa. Zwierzątko idealne.

Ok, zainstalowane. tradycja nakazuje zainstalować sterowniki. Po 15 minutach zakończyłem.
Szybka instalacja Chrome, wklepanie adresu youtube.com i wymarzony relaks.

I nagle moje uszy zaczynają delektować się dubstepem, mimo, że wcale go nie włączałem.
Teledysk znowu przycina, a ja straciłem 45 minut na bezsensowne ponowne instalowanie systemu.

Zczaiłem fakty i stwierdziłem, że może to być wina przeglądarki. Uwielbiam Chrome i nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że to właśnie ona może coś psuć. Co by tu ściągnąć? Mozilla, tak? To chyba tym jakiś czas temu podniecała się spora część społeczeństwa.
Ściągnąłem. Komunikat o nowości: wbudowany facebook, nie trzeba odpalać strony, aby mieć dostęp do czatu i tablicy. Ekstra.
Odpalam youtube.com, włączam pierwszy lepszy filmik i patrzę na efekt. Działa, nie zawiesza się, jest dobrze.
Po 5 minutach radości przeglądarka wyłączyła się raportując jakiś tam błąd. I tak 3 razy.

Ściągam dalej. Przypomniałem sobie, że kiedyś korzystałem z Opery. Podobała mi się, była szybka i funkcjonalna, ale odkąd pojawił się Chrome zapomniałem o niej. Postanowiłem, że dam jej drugą szansę.
Zainstalowałem, powtarzam nudną już czynność wpisywania adresu i szukania teledysku.
Działa! Nie zawiesza się, nie wywala błędów, a na dodatek mogę przeglądać strony na innych kartach jednocześnie i dalej działa!


Trzeba będzie się przyzwyczaić do trochę mniej minimalistycznego wyglądu. Wgrałem skórkę kolorystyczną z Chrome i jest trochę bardziej znajomo.

Posłuchałem sobie muzyki. Po ponad godzinie prób.
W ten sposób rozstałem się z Chrome po ponad 2 latach. Jest to przeglądarka doskonała pod względem minimalistycznego wyglądu, wygody przeglądania stron, ale jak widać, nie jest najlepsza.
Świat idzie do przodu, strony są coraz bardziej wymagające, a nie wszyscy mają możliwość zakupu najnowszego sprzętu.
Jeśli strony internetowe działają Ci wolno, rozważ zmianę przeglądarki, czasem efekty są zaskakujące ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz