Co będzie za rok?
Kiedyś o tym nie myślałem. Kiedyś byłem dzieckiem. Całymi dniami przesiadywałem w domu rysując moje wymarzone modele samochodów i plany domów. Wierzyłem, że kiedyś będę je projektował. Jeszcze bardziej wierzyłem, że któregoś dnia poznam kogoś, z kim będę mógł spędzić popołudnie, chociaż jedno.
Znajomych miałem, niestety tylko w szkole. Wystarczyło wyjść z niej, a potem już tylko samotność.
Marzyłem żeby nie być jedynakiem. Nienawidziłem weekendów. Nienawidziłem wakacji.
Nie miałem życia. Nie miałem inspiracji. Nie czytałem, nie oglądałem filmów, nie miałem urodzin w Mc Donaldzie, bo pewnie i tak nie miałbym kogo na nie zaprosić, nie zjeżdżałem na dmuchanych zjeżdżalniach, nie jeździłem na wakacje, a do tego byłem bardzo, bardzo nieśmiały.
A mimo to dzieciństwo było niezapomniane. Były marzenia, a to najważniejsze.
Wtedy właśnie zacząłem spisywać swoje przemyślenia i uczucia na kartkach, a potem w zeszytach.
Potem było lepiej. Pojawili się znajomi, pierwsze przejawy próbowania być fajnym. Fajnym inaczej, oczywiście. To była szósta klasa szkoły podstawowej. I po raz pierwszy czułem, że mogę wszystko.
Wspomniane zeszyty,w których pisałem dosłownie o wszystkim. Nie nazywałem tego pamiętnikiem, bo to zbyt.. kobiecie. Poza tym, to zapisywanie miało trochę inną formę. |
Wszystko skończyło się wraz z rozpoczęciem gimnazjum. I po raz pierwszy poczułem, że znajomości są bardzo kruche.
Kiedyś, nie myślałem, że coś się zmieni. Ale się zmieniło. Marzenia się spełniły i poznałem kogoś, z kim mogłem dzielić cały swój czas, mieć wspólne pasje, wspólne marzenia. Zacząłem nadrabiać swoje dzieciństwo, zacząłem być szczęśliwy. Ta osoba zaczęła być moją największą inspiracją, moim autorytetem. Zacząłem czytać, oglądać filmy, spędzać czas w nowych miejscach. Miałem życie. I po raz drugi czułem, że mogę wszystko.
A wszystko przerodziło się w miłość, a ja zacząłem wierzyć, że ta pierwsza miłość jest tą jedyną, na całe życie.
A potem dowiedziałem się, że byłem naiwny.
Potem było ciężko. Były rozstania, moje pierwsze depresje i właśnie wtedy zrozumiałem, że bycie sentymentalnym i uczuciowym to zła cecha na życie. Uczuciowość wydaję się być słodka, szczególnie jeśli występuję u chłopaka. Wcale taka nie jest, przejmujesz się wszystkim 2 razy bardziej niż inni. Zacząłem to eliminować. Oczywiście nie całkowicie, bo lekka uczuciowość to chyba bardzo dobra zaleta.
A jednak związek trwał nadal. I wtedy zrozumiałem, że wszystkiemu trzeba w życiu pomagać. Zakochanie samo nie stanie się miłością, a miłość sama nie stanie się tą na całe życie. Do tego potrzebne są czyny i chęć ich realizacji.
Aż wreszcie stałem się pełnoletni. I znowu dała o sobie znać moja uczuciowość, sentymentalność i ten pieprzony talent do przejmowania się wszystkim dookoła. I zacząłem myśleć. Przecież już nigdy nie będę dzieckiem, już nic nie będzie takie samo. Już nigdy nic nie będzie obojętne, bezstresowe. Już zawsze będę musiał brać za wszystko odpowiedzialność, każdego dnia walczyć o każdy grosz, a potem myśleć na co go wydać. Już nigdy bez wyrzutów sumienia nie pójdę kupić sobie jakiejś pierdoły,
A co będzie za rok? I wcale nie czułem, że mogę wszystko.
I doszedłem do wniosku, że nie umiem tak żyć. Nie wiem co będzie za rok, ale wiem już co było powodem tego załamania. Zacząłem tak realnie patrzeć na przyszłość, że straciłem marzenia.
Ludzie tak łatwo wpadają w depresje. Wystarczy włączyć radio, oglądnąć telewizje. W każdym mieście chyba jest jakieś słynne miejsce samobójstw. Bo życie ludzi jest tak realne, że aż traci sens.
Ludzie żyją zbyt realnie. Racjonalnie patrzą na świat, racjonalnie oceniają swoje możliwości. Tak się nie da.
Racjonalnie patrząc na moje możliwości, to:
1) nie zdam matury z matematyki
2) Nie zdam matury z angielskiego
3) nie utrzymam się na studiach
4) nie dostanę żadnej tymczasowej pracy po liceum, bo nie mam wykształcenia
5) patrząc na geny, to dostanę cukrzycy
6) nie będę w szczęśliwym związku, bo rozstawałem się już z milion razy i to z ta samą osobą.
A jednak wiem, że dam radę zrobić, tak by było inaczej. A jak to osiągnę, to po raz trzeci poczuję, że mogę wszystko. Nie jest to łatwe, ale to chyba lepsze rozwiązanie niż potwierdzać założenie, że życie nie ma sensu analizując każdy wers dołującego rapu.
--
Komentarz: Napisałem to dość spontanicznie, w jakieś kilka minut. Oglądałem film 'Choć goni nas czas' i odnalazłem w nim sens moich ostatnich przemyśleń, usiadłem i napisałem, a że taki już mam nawyk, to wrzucam na blog. A Film polecam każdemu.
P.S. Wszystkie kartki widoczne na zdjęciu z tego wpisu dostałem z wakacji od Oli, czyli mojej kochanej dziewczyny. Każde z miejsc przedstawionych na tych kartkach jest teraz moim marzeniem - żeby być tam i żebyśmy tym razem wspólnie mogli wysłać komuś znajomemu kartki z tych miejsc.
"Marzyłem żeby nie być jedynakiem. Nienawidziłem weekendów. Nienawidziłem wakacji.
OdpowiedzUsuńNie miałem życia. Nie miałem inspiracji. Nie czytałem, nie oglądałem filmów, nie miałem urodzin w Mc Donaldzie, bo pewnie i tak nie miałbym kogo na nie zaprosić, nie zjeżdżałem na dmuchanych zjeżdżalniach, nie jeździłem na wakacje, a do tego byłem bardzo, bardzo nieśmiały." Oprócz pierwszego zdania - czytam o sobie ;) Głowa do góry! W końcu jutro piątek = dzień rozpusty :D
I po raz kolejny łączy nas jakaś podoba cecha, świat jest dziwny ;D
OdpowiedzUsuń