15 lipca 2012

Kraków / lifestyle


Mam właśnie wolny dom i myślę, że to dobry czas do napisania czegoś. Ta przestrzeń.. Nie trzeba zamykać się w pokoju, nikt nie hałasuje, mogę puścić muzykę na full i jest ok. Fajnie tak.
I zawsze wtedy wyobrażam sobie studia. Wydają się takie beztroskie. Mieszkanie samemu, a lepiej z osobami, z którymi bardzo dobrze się dogaduje, robienie wszystkiego tak jak JA chcę, a nie jak chcą inni. 
To tylko takie myślenie. Ostatnio przemyślałem sobie, że studia wcale nie będą takie beztroskie. Z pieniędzmi może być ciężko, z mieszkaniem, z uczeniem, ze wszystkim. No ale przecież teraz są wakacje i tym samym nowe rzeczy do opisania na blogu.
W czwartek byłem w Krakowie wraz z dziewczyną i koleżanką. 
Pojechaliśmy bez konkretnego celu, tak po prostu się przejechać, w końcu są wakacje, a Kraków jest dość blisko Tarnowa. Oczywiście w grę wchodził przejazd pociągiem, bo przecież na paliwie bym zbankurutował (pozdrowienia dla paliwożernego Fiata Uno - 11l/100km!).


Po przyjeździe padła propozycja zjedzenia czegoś. Ok, nie jadłem śniadania, więc uznałem to za świetny pomysł. W grę wchodził oczywiście jakiś fast food, bo najtaniej. Trzeba było spróbować czegoś nowego, więc wybór padł na Burger King. Zachęciły mnie ogroooomne hamburgery ładnie przedstawione na reklamach w lokalu. Dodatkowo gdzieś kiedyś ktoś mówił, że to dobry fast food no i że w jakimś teście hamburgery Burger Kinga zepsuły się jako jedyne, co świadczy o tym, że nie mają w sobie tego chemicznego gówna. I wiecie co? Gówno prawda.
Zamówiłem sobie zestaw z podwójnym cheeseburgerem za 13,90zł - dokładnie nie pamietam,ale coś koło tego. Liczyłem na wielkiego cheeseburgera z wieloma składnikami. Co otrzymałem?
Małe gównienko, które na dodatek wyglądało i smakowało tak samo jak jego odpowiednik z Mc Donald's. I na przyszłość nie pierdolcie, że Burger King jest dobry. Gówno jednym słowem.
Na plus można zaliczyć jedynie picie z dolewką. Przez cały dzień z niej korzystaliśmy mimo, że z lokalu wyszliśmy bardzo szybko. Nikt się nie upominał, poza tym nigdzie nie jest napisane, że nie mogę dolewać sobie później. Zastanawiam się czy jakbym zachował kubek i przyjechał następnym razem z zamiarem dolania sobie picia, to by to przeszło.


Później mały wypad na miasto. Poszliśmy tropem uczelni. Do innych było daleko, więc spróbowaliśmy znaleźć Uniwersytet Ekonomiczny. Odpowiadało mi to, bo podoba mi się ta uczelnia, jeżeli powiedzie mi się matura, co będzie bardzo ciężkie, to będzie chyba jeden z moich typów.
Miejsce fajne, uczelnia sprawia wrażenie miejsca bardzo poważnego. Siedzieliśmy chwilę na ławkach obok planując studenckie życie. A plany są dość ciekawe, może kiedyś Wam o nich napiszę.


Potem próbowałem znaleźć w sklepach z ciuchami coś dla siebie. A gówno tam jest. Nic nie kupiłem.
Po jakimś czasie znowu padła propozycja zjedzenia czegoś. Była pora obiadowa, więc ok.
Wybór padł na kebab. A dokładniej lokal o nazwie Donercity znajdujący się w strefie gastronomicznej Galerii Krakowskiej. I znowu niedobre.
Zamówiłem kebab w cieście i szczerze mówiąc nie miało to smaku. Nawalili mi tej kapuchy więcej niż mięsa. A mięso też słone. Niedobre. 

Przygody z jedzeniem nie były udane, jednak sam wyjazd mimo swojej prostoty całkiem spoko. 
Kraków to fajne miasto. Nie tak duże i drogie jak Warszawa, ale jest ten klimat.
Dużo tu otwartości, nikt nie patrzy się na Murzyna jak na idiotę. W Tarnowie raczej by tak było.
Mieszkać na stałe bym tu nie chciał,ale ogólnie jest fajnie.
Może moja ocena jest taka, dlatego, że Kraków to jedyne duże miasto w jakim byłem. Nie byłem ani w Warszawie, ani tym bardziej w zagranicznych miastach. Nie zamierzam jednak tego tak zostawiać. 
Zakładając, że mam jakieś tam możliwości, chciałbym zobaczyć jak najwięcej, a nie siedzieć w jednym miejscu całe życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz