Na zakup nowego roweru czekałem bardzo długo. Momentem, który zbliżył mnie ( a bardziej moich rodziców - w pewnym stopniu sponsorów) było złamanie ramy w poprzednim, marketowym rowerze.
Dziś mija miesiąc od nowego zakupu i jest to bardzo dobry czas, na ocenę.
Przez ten czas przejechałem około 320 kilometrów. Nie jest to może bardzo dużo ,ale wystarczająco, żeby żałować, lub cieszyć się z zakupu. Jak jest w moim przypadku?
Kiedy kupowałem ten rower liczyłem, że będzie to ideał. Był to mój pierwszy rower, który kosztował tak dużo. Oczywiście, w świecie rowerów 1287zł to nie jest duża suma, jednak ja po takiej kwocie oczekiwałem roweru, którego nie będę musiał naprawiać po każdej dłuższej wycieczce.
1. Nie do końca tak jest. Tuż po zakupie zaczęło mnie denerować ruszające się koło. Przednie jak i tylne. Do tego przy hamowaniu hamulce wydawały dziwy dźwięk. Na drugi dzień postanowiłem pójść z tym do sklepu i przedstawić problem. Obsługa trochę mnie zbywała, stwierdzono, że to po prostu dętka nie jest jeszcze dobrze ułożona i zasugerowano mi jazdę po kamieniach, która powinna pomóc.
Ok, pomyślałem, że może mają racje. Na drugi dzień pojechałem na Marcinkę, aby tam wypróbować rower w terenie i pozbyć się uciążliwego kłopotu z kołem. Nic to nie dało, ale odpuściłem sobie ten problem.
Z czasem koło faktycznie przestało się mniej ruszać, ale przy każdej jeździe musiałem sprawdzać czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Denerwujące.
Może i jest to moja wina, ale w serwisie zbyt słabo skręcono mi siodełko, które przy pierwszej jeździe po prostu zaczęło się ruszać na wszystkie strony i zdzierać lakier z prowadnicy, na której jest osadzone. Pierwsze porysowanie roweru zaliczone!
Przy którejś kolejnej wycieczce rama porysowała mi się w miejscu, gdzie jest najbliżej łańcucha. Chodzi mi o to:
Po powrocie załatwiłem sobie od taty kawałek pianki służącej do izolacji rur. Wyciąłem odpowiedni kawałek i nakleiłem na ramę. Tym samym zaoszczędziłem nie wydając pieniędzy na specjalne osłonki. Pianka sprawdza się bardzo dobrze, choć po miesiącu jazdy trochę się porozwalała. To nic, jest to tania rzecz, więc można naklejać do woli. Wystarczy mieć czas.
2. Kilka dni później zauważyłem problem z przednimi przerzutkami. Najmniejsza przerzutka z przodu nie chciała mi wskakiwać. Nie było opcji, każda próba kończyła się niepowodzeniem. Podobnie ze środkową tarczą. Wchodzi, ale łańcuch trzeszczy. Problem ten mam do dziś, ale jest to chyba kwestia regulacji przerzutki. Sam jeszcze nie umiem, ale coś z tym zrobię.
W połowie czerwca przyszła pora nasmarować łańcuch. Rzecz normalna, żadna wada, więc nie numeruję tego punktu. Czytałem sporo i bardzo chciałem kupić specjalny smar marki Finish Line. Wszyscy zachwycają się tym smarem , ale koszt buteleczki 60ml, to około 16zł. Poczytałem jeszcze więcej i okazało się, że to po prostu chwyt marketingowy. Polecono mi zwykły smar Pilarol - do pił łańcuchowych, dostępny na każdej stacji Orlen. Sprawdza się świetnie, po nasmarowaniu nie słychać łańcucha, nie przykleja się do niego bród. Jest ok. Takich smarowań wykonałem już dwa.
Bałem się o mój amortyzator, więc postanowiłem kupić polecany środek Brunox Deo. Nie wiem ile prawdy jest w jego skuteczności, ale zaryzykowałem. Buteleczka 100ml to koszt 16zł. Tanio nie jest. Smarowałem i faktycznie - wyciąga bród z amortyzatora, ale większej różnicy w działaniu nie zauważyłem.
3. Kilka dni temu postanowiłem sobie bardzo ambitny cel. Podjazdy pod górę. Najlepiej codziennie. Niestety, ale stało się to, z czym liczyłem się przy zakupie tego roweru. Plastikowe pedały. Nie jest to dobra sprawa jeżeli chcesz podjeżdżać pod góry. Nie rozwaliły się całkowicie, ale co jakiś czas słychać z nich wyraźne trzaski. Nie jest to dla mnie duży minus, bo liczyłem się od początku z tym, że trzeba będzie kupić metalowe.
Najbliższe rowerowe zakupy ( w kolejności od najważniejszych) :
- metalowe pedały.
- licznik ( chciałem go kupić na początku, ale nie miałem pieniedzy, a Endomondo - program na telefon stał się świetną alternatywą. Niestety, w moim modelu GPS nie działa znakomicie, a kasy na nowy telefon też nie mam. Jeszcze się zastanowię)
- nowe opony ( stockowe Trailpac są dość słabe, w dodatku straszne spowalniają rower na asfalcie, wolałbym coś bardziej uniwersalnego. To dopiero jak będę miał większe zasoby finansowe)
Rower jest zajebisty. Jeżeli planujesz zakup tego roweru - polecam Ci go. Za cenę 1200zł trudno będzie Ci dostać coś lepszego. No chyba, że używane, ale w moim przypadku to odpadało na wstępie. Jednak pamietaj, nie masz co oczekiwać (jak ja na początku), że rower za taką cenę będzie bezawaryjny. Bardziej kwestia szczęścia - tego jak Twój egzemplarz jest złożony. Pedały - już w dniu zakupu możesz rozglądać się za ciekawym modelem i kupić nowe od razu. Opony - ludzie w necie piszą, że są strasznie słabe, ścierają się bardzo szybko. Na dodatek spowalniają rower na asfalcie. Rozglądnąłbym się za czymś lepszym.
W zasadzie to tyle minusów, które zauwazyłem po przejechaniu 320 kilometrów. Jeżeli musiałbym przyczepiać się do czegoś jeszcze, byłyby to przednie przerzutki. Model niskobudżetowy - Shimano Tourney - często nie działają tak jak byśmy chcieli. O zmianie przerzutki trzeba myśleć sporo przed podjazdem, bo jeżeli zmienimy ją za późno, to ona po prostu nie wskoczy.
Oczywiście to nie koniec moich testów. Tematyka rowerowa jest nieodłączną częścią tego bloga, dlatego też jeszcze wielokrotnie będe pisał o tym rowerze. Idą wakacje i tym samym pora na prawdziwe testy w cięższych warunkach. Trzeba tylko pamiętać, że seria Hexagon od Krossa zalecana jest raczej do spokojnej jazdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz