'I niech ktoś powie, że ksiądz nie ma wielu zajęć, to dostanie w zęby' - słowa mojego księdza na religii, który chyba 2 tydzień już nie miał czasu poprawić kartkówek. Nauczyciel matematyki, który ma do sprawdzenia zadania bardziej zaawansowane niż kilka regułek robi to na drugi dzień po sprawdzianie. Zasadnicza różnica. Ale jak widać ksiądz ma wiele zajęć i nikt nie ma prawa z tym dyskutować. Polskie realia. Trzeba się z tym pogodzić, bo gdybym miał z tym dyskutować, to każdy temat na tym blogu poświęcałbym jak do dupy prowadzone są lekcje religii w szkole..
W sumie to w życiu trzeba być cwanym. Cwaniackie jest pogadanie kilka godzin w tygodniu samemu do siebie, bo nikt tego nie słucha, i dostawanie pewnie za to z 2000zł jak nie więcej na miesiąc. Kasa za nic jest, więc spryt też jest.
Podobnie jest też z wdż( wychowanie do życia w rodzinie) - ah jaka ta lekcja jest potrzebna! Kolejna godzina wyjęta z życiorysu. Klep głupie regułki przez kilka godzin tygodniowo, dostawaj za to niezłą kasę. Spryt jest, czyli jest dobrze.
Spryt to zajebiście ważna rzecz. Pomyśl, co da Ci dobra szkoła, dobre oceny, potulność?
Wielokrotnie uczysz się czegoś, potem patrzysz jak ktoś, kto miał w dupie naukę dzięki zaradności, cwaniactwu dostaje taką samą ocenę jak Ty.
Podobnie jest w pracy, w życiu osobistym. We wszystkim. Mało wiem, bo dotyczy mnie tylko szkoła, ale nie trudno wyciągnąć wnioski, że całe życie opiera się na właśnie takich cechach.
Świat wmawia, ze trzeba być uczciwym, potulnym.. przecież to nie tacy ludzie osiągają sukces. Skończysz szkołę z bardzo dobrymi wynikami, pójdziesz na dobrą uczelnie, skończysz ją, pójdziesz do pracy, gdzie zobaczysz, że przez te lata nie nauczyłeś się czegoś najważniejszego - bycia cwanym.
Nie wiem do czego zmierzam, taka mała refleksja. Sam wielokrotnie staram się tak walczyć o swoje, ale nie jestem w tym doskonały i nie jest to moim priorytetem.
Żałuje, że nie jestem w czymś dobry. Patrzę na blogi ludzi, którzy robią coś sensownego. Programują tworząc programy przydatne wielu ludziom, piszą strony.. To wszystko jest przydatne. Tymczasem ja piszę bloga o jakichś tam moich przeżyciach, odczuciach. Jaka kategoria tego posta? Oczywiście, że PRZEMYŚLENIA. Jakby inaczej.
Po co to komu? Dopiero co pisałem, że spełniam się w jakimś tam stopniu. Prawda, ale często mam takie doły. Wkurwiające,bo jakby nie było to choćbym nie wiem się od tego izolował to wychodzi na to że jestem jakimś pieprzonym humanistą. Nie cieszy mnie to. Wolałbym robić rzeczy sensowne. No ale jak widać umysłu się nie wybiera. Próbowałem zająć się matmą, myśleć ściśle, logicznie. Nie umiem. Do dupy z takim czymś.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak sobie myślę czy by nie zacząć ćwiczyć. Znam siebie i wiem,że nie uda mi się zmotywować. Poćwiczę może 2-3 dni, góra tydzień i jeb. Koniec. Zawsze tak było. Dosłownie zawsze.
Nie lubię wysiłku fizycznego na zasadzie 'pakowania' w miejscu. To jest nudne. Siedzisz w miejscu i podnosisz bezsensownie ciężary. Ja wiem , efekty są i to niezłe. Ale nie umiem się zmotywować. Zamiast tego wolę biegać, jeździć na rowerze i inne podobne. Robisz coś ciekawego, a przy tym ćwiczysz wytrzymałość. Niestety nie ma po tym takich efektów wizualnych jak po siłowni. Coś za coś. Zobaczymy, póki co dalej temperatury w stylu -19 stopni, więc o czym dyskutować. Jak tylko stopnieje śnieg, a mój rower cudem stanie się sprawnym sprzętem to idę. Podobnie z bieganiem. Mam dość wyglądania jak masa nie ruszająca się z przed telewizora.
Ok, na dziś tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz