6 listopada 2012

Jak tam przed maturą? #1


Jakoś leci. Początkowo miałem regularnie dodawać wpisy dotyczące mojej matury, ale zrezygnowałem z tego. Byłyby jaja gdybym opublikował x postów o przygotowaniach, po czym podsumował je jednym: 
'Nie zdałem'. Dziś stwierdziłem, że jednak do tego wrócę. Co jakiś czas będziecie mogli poczytać sobie jak idą mi przygotowania,a przy okazji wysłuchać jakichś przemyśleń, rad.
Może być różnie, ale staram się być optymistą.  I wiecie co? Mam dopiero 18 lat, ale już widzę, że nudnie brzmiące słowa 'Kiedyś zrozumiesz i przyznasz mi racje' wypowiadane przez dorosłych, miały sens. Zaczynam rozumieć, zaczynam przyznawać racje..

Mam problemy. Staram się uczyć w miarę regularnie, choć często zdarza mi się po prostu to wszystko olać. 
Mam problemy z matematyką. Tego przedmiotu boję się najbardziej. O ile myśląc o innych maturalnych przedmiotach, co najwyżej obawiam się, że zdam je za słabo, to w przypadku matmy moje obawy brzmią raczej 'Czy w ogóle ją zdam'.  Chodzę na korki, regularnie staram się rozwiązywać zadania, a i tak mało umiem.

A wiecie czemu? 

Cofnijmy się w przeszłość.

Podstawówka. Klasa pierwsza. Już na samym początku nieźle się ustawiłem i siedziałem z kolegą, który uczył się bardzo dobrze. Przez chwilę chciałem być taki jak on, ale szybko zorientowałem się, że lepiej jest po prostu przepisywać. Niby się uczyłem, ale wiedziałem, że tak naprawdę nie muszę, bo 'dobry duszek' mi pomoże.

Klasa druga i trzecia. Jak wyżej.

Klasa czwarta. Mała rewolucja: nowe przedmioty, nowi nauczyciele. Mądry kolega przepisał się do innej szkoły, a ja zostałem sam. 'Moja' mądrość ulotniła się wraz z nim. Zaczęły się pierwsze gorsze oceny, a ja nie byłem na tyle mądry, by coś z tym robić. Już w czwartek klasie zacząłem być uczniem czwórkowym, czasem nawet trójkowym.  Powoli zaczynałem nie rozumieć matematyki, ale jakoś udawało mi się dostawać pozytywne oceny, więc nikomu nawet nie mówiłem.

Klasa piąta. Pierwsze półrocze wyglądało tak samo. Drugie półrocze było czymś zupełnie innym. Wychowawca kazał mi siedzieć w ławce z koleżanką, która uczyła się bardzo dobrze. Miałem wrażenie, że odbierała mnie jako  idiotę, więc zacząłem się regularnie uczyć. Otrzymane świadectwo było bardzo dobre, jednak miałem niedosyt. Postanowiłem sobie, że za rok moja średnia będzie najlepsza w klasie.

Klasa szósta. Motywacji ciąg dalszy. Uczyłem się bardzo dobrze, ale patrząc po latach, wiem, że popełniłem jeden wielki błąd - wmówiłem sobie, że jestem humanistą. Zamiast nadrabiać matematyczne braki, które zrobiłem sobie w poprzednich klasach - wmówiłem sobie, że skoro nie rozumiem, to znaczy, że jestem humanistą. 

NIGDY NIE POPEŁNIAJCIE TEGO BŁĘDU. 
Zazwyczaj jest tak, że po prostu macie matematyczne braki i właśnie przez to macie wrażenie, że jesteście wiodącymi debilami w tym przedmiocie. 
Ktoś durny przekręcił pojęcie 'humanizm' definiując je jako ' Wolę polski, pierdolę matematykę' i nawet nie miał pojęcia ile osób skrzywdził.

Moja średnia była najlepsza w klasie (było ich kilka), ja byłem szczęśliwy jak nigdy i nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak będę tego żałował. Udowodniłem sobie, że można uczyć się świetnie, mieć bardzo dobre wyniki, nie potrafiąc przy tym nic z matematyki.

Gimnazjum. Klasa I - nowi ludzie, nowi nauczyciele. Ciąg dalszy. Uczę się humanistycznych, matmę mam w dupie. Klasa II - to samo, choć po części zacząłem uświadamiać sobie, że przydałoby się coś nauczyć, bo zbliża się egzamin gimnazjalny. Klasa III - coś tam próbowałem, coś tam liczyłem, ale zaległości były zbyt duże, egzamin jakoś napisałem i to mi wystarczyło.

Liceum. Tutaj nastąpiła rewolucja. Zdałem sobie sprawę, że matematyka jest w życiu potrzebna. Że kierunki humanistyczne bardzo często równają się bezrobociu. Że wcale takim świetnym humanistą nie jestem. Wręcz zaczęły mnie denerwować niektóre niczemu nie służące analizy wierszy i inne głupoty.
Zacząłem brać korepetycje, nadrabiać braki. Było lepiej, zacząłem rozumieć - byłem szczęśliwy.

Klasa II - niby się uczyłem, ale mam wrażenie, że za mało.
Nigdy nie popełniajcie tego błędu i nie zapisujcie się na korepetycje na zasadzie : korki mam w piątek, więc cały tydzień nic nie robię, w czwartek, porobię kilka zadań, w piątek pomęczę się te godzinkę, po czym wychodzę i na kolejne kilka dni zapominam o tym. To nie ma sensu, tracicie tylko pieniądze rodziców. Ja popełniłem taki błąd i teraz staram się go nadrabiać.

Klasa III - czasy obecne. Na korepetycje chodzę, staram się regularnie uczyć, ale mimo to, jest różnie.
Matury wychodzą mi dość słabo, często zdarza mi się nie zaliczyć. Mam jeszcze trochę czasu i nie zamierzam go marnować.

Uff, przedstawiłem Wam trochę mojej historii. Zrobiłem to po to, bo być może jesteś jeszcze w takim okresie swojej kariery edukacyjnej, że możesz coś zmienić. Nikt nie każe Ci kochać matematyki, ale NIGDY nie daj wmówić sobie, że jesteś humanistą. Możesz faktycznie mieć uzdolnienia humanistyczne, być gorszym z matematyki, ale nie poddawaj się mówiąc 'jestem humanistą.' Najłatwiej jest powiedzieć i wszystko olać. Potem może kosztować Cię to sporo nerwów i sporo wyrzutów sumienia.

---
Miałem napisać jeszcze o innych przedmiotach, ale podobno ludzie nie chcą czytać długich tekstów - tak twierdzą najlepsi blogerzy.

Jest jeszcze angielski, geografia i hejtowany w dzisiejszym wpisie - polski. W kolejnym wpisie z tej serii będzie któryś z tych właśnie przedmiotów, który - jeszcze nie wiem. Zależy od tego, którego z nich będę uczył się na tyle dużo, by móc się tym pochwalić ;)

P.S. Nie chcę robić reklamy, ale znalazłem coś totalnie prostego, a jednocześnie świetnego. Jeśli ktoś z Was również od czasu do czasu bawi się w blogowanie, lub potrzebuje napisać jakiś tekst na dowolny temat - znalazłem świetne narzędzie. Minimalistyczny edytor tekstu - ZEN. Jest to narzędzie, które nie posiada żadnych zbędnych funkcji. Po prostu przyjemny dla oka kolor, ładna czcionka i delikatna, uspokajająca muzyka. No i wszystko jest online. Po prostu w oknie przeglądarki. Nic nie trzeba ściągać. Podobno nawet przypadkowe zamknięcie przeglądarki nie kasuje tekstu (nie testowałem jeszcze)
Na początku myślałem, że to bezużyteczne, ale spróbowałem i zrozumiałem, że to ma sens (efektem próby jest ten tekst)
W przypadku edytorów tekstu w serwisie Wordpress, Blogger, programu Word, czy nawet notatniku, mamy do czynienia z przepełnieniem obszaru roboczego. Wszędzie jakieś przyciski, rozpraszające kolory i inne głupoty. W przypadku ZEN jesteś tylko Ty i Twój tekst.
A jeśli potrzebujesz zaawansowanych opcji formatowania, podkreśleń i innych - możesz napisać w ZEN, zaznaczyć, skopiować i wkleić do swojego beznadziejnego edytora i wykonać potrzebne czynności.
Polecam przetestować, warto! 
Aby spróbować, kliknij w poniższy tekst:

ZEN


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz